Stąd też pierwsza taka bransoletka w tej tonacji. Sporo jest do poprawienia przy kolejnych, ale ta i tak mi się podoba mimo tych wszystkich niedoskonałości. Pierwszy raz od dłuższego czasu robiłam coś na nitce (nymo) i postanowiłam sobie: nigdy więcej. To była męczarnia, nitka się strzępi niemiłosiernie, strasznie trudno mi się z nią pracowało, żyłka jest nieporównanie lepsza. W tle karteczka od Klarysy.
Teraz często piszę więc zabawa niknie, ale 2 posty niżej można się zapisywać na podaj dalej.
bransoletka cudo i chylę czoło nad cierpliwością, bo dłubania przy niej musiało być a być :D
OdpowiedzUsuńcierpliwości można pogratulować, ale efekt końcowy sliczny
OdpowiedzUsuń